[Gerard]
- Chyba nie sądzisz, że naprawdę pomogę ci w chemii?
- A nie? Myślisz, że po co przychodzę? - Frank unosi brwi w sceptycznym wyrazie powątpienia i chociaż spojrzenie Gerarda pozostaje niezmącenie matowe, ulokowane w oczach towarzysza siedzącego na przeciwko niego na łóżku chłopak czuje gwałtowne uderzenie gorąca. Co się dzieje? Co tak nagle się zmieniło? Czy właśnie spełniają się wszystkie jego najgorsze obawy? "Kurwa, wiedziałem, że tak będzie, oczyw-" - Hej, spokojnie - parska po chwili Iero, a na jego usta powraca ten ciepły uśmiech. Spokojnie? Jak ma być spokojny po tym co usłyszał? - Gee, nie świruj! Chyba oszalałeś, w życiu nie powiedziałbym ci czegoś takiego. Cholera, za kogo ty mnie masz?
Czarnowłosy jest skonfundowany i spłoszony. Nagle wzbiera w nim również wściekłość i częściowe zniechęcenie do Franka. Wie, że nie powinien mieć mu tego za złe, ale nie jest wybaczającym typem, a przecież został właśnie brutalnie bodźnięty w jeden ze swoich najczulszych punktów - odrzucenie, wykorzystywanie, bycie niepotrzebnym to jego główne lęki. W jednej chwili powraca również ta obezwładniająca nienawiść do samego siebie; jest słabym idiotą i jeżeli kiedykolwiek łudził się, że jedna przypadkowa osoba jest w stanie go zmienić to grubo się omylił.
W jednej chwili jego przemyślenia zostają przerwane szybkim impulsem, czarnowłosy podskakuje nieznacznie i odruchowo spina mięśnie. Dotyk, który tak go rozproszył to nic innego jak Iero obejmujący jego twarz ciepłymi dłońmi. Gerard był na tyle zajęty snuciem ponurych myśli, że nie dostrzegł nawet momentu, w którym chłopak pochylił się w jego stronę na łóżku i wykonał ten gest.
- Gerard.
Wargi Franka wypowiadają imię Waya i to wystarcza mu, by poczuć sercce rozpadające się w tysiących rozdygotanych kawałeczków, a później z powrotem spałające się w jedną całość. W pokoju zalega gęsta cisza, słyszalne są jedynie dwa ciche oddechy wraz z natrętnym akompaniamentem kolejnej zbłąkanej muchy obijającej się bezmyślnie o żarówkę. Gerard doskonale zdaje sobie sprawę, że dokonuje się właśnie kolejna z ICH chwil - jedna z tych, które będzie ze smutnym uśmiechem wspominał leżąc wieczorem w łóżku, zresztą tym samym, na którym teraz siedzą.
Czarnowłosy ponownie przenosi spojrzenie na oczy towarzysza i czuje nagłe uderzenie gorąca. I, cholera, w jednej chwili wybacza mu, wybacza mu wszystko. Bo jak mógłby tego nie uczynić? Przy tych sarnich oczach w kolorze złocistego miodu wpatrujących się w niego z takim oddaniem? Jak nieludzki musiałby być, by nie przebaczyć tak wspaniałej osobie jednej drobnej gafy?
Nie ma żadnych wątpliwości, ze to co czuje do Franka jest czymś o wiele potężniejszym niż zwykłym przejawem sympatii. A jedyne przed czym musi się teraz powstrzymywać to przyciśnięcie jego dłoni mocniej do swoich policzków i złączenie ich warg w drżącym pocałunku. Dogłębnie zdaje sobie jednak sprawę, że taka sytuacja nigdy nie będzie miała racji bytu, a wszystko na co może się teraz zdobyć to wysłuchanie dalszych słów Iero z mocno bijącym sercem.
- Jesteś cudowną osobą, niesamowicie wrażliwą, inteligentną i twórczą. Zdaję sobie sprawę, że moje słowa gówno dla ciebie znaczą, ale będę to powtarzał dopóki nie zaczniesz tego akceptować chociaż w niewielkiej części, czaisz? - Frank delikatnie przesuwa palcem po jego policzku, czemu towarzyszy silny dreszcz wstrząsający plecami czarnowłosego; chłopak ma nadzieję, że nie był on ani widoczny, ani odczuwalny. - Jest ci ciężko, nawet bardzo, mogę sobie jedynie wyobrażać. Ale wiedz, że to nie osoby pokroju Chestera osiagają coś w życiu; ani nie tacy jak ja, ktorzy chowają głowę w piasek, próbują się wpasować na siłę. Tylko wy, artyści, niegodzący się na powszechnie przyjęte normy jesteście coś warci.
- Wrażliwość ma swoją cenę - odzywa się Gerard, walcząc jednocześnie z narastającą chęcią rzucenia się towarzyszowi na szyję.
- Oczywiście, że ma, ale jej koszta można rozłożyć na dwojga. Dlatego tu jestem. I mam zamiar ci pomóc, tylko musisz mi na to pozwolić.
Gerard nie wie, co odpowiedzieć. Oczywiście nie zdarza mu się to pierwszy raz - ma ogólne problemy z relacjami międzyludzkimi i często zdarza mu się zbywać kogoś milczeniem. Teraz jednak nie mówi nic nie ze znudzenia, braku zainteresowania czy sympatii do rozmówcy. Milczy z czystego, szczerego poruszenia jego słowami i z tego kłębka nadziei, który zaczął stopniowo formować się w jego sercu. Pierwszy raz w życiu ma tak dogłębne poczucie, że wszystko zacznie się układać, byle by tylko znowu brutalnie go nie odtrącono, nie odrzucono w bok tak jak on odrzuca swoje nieudane szkice.
Ma nadzieję, że spotkał właśnie osobę, która nie wyrzuca nieudanych dzieł, a zachowuje je przy sercu, cudowne w swojej niedoskonałości.
Frank delikatnie klepie go po policzku, rzuca ostatni uśmiech by następnie odsunąć się, tym samym przerywając eteryczną atmosferę, jaka zdążyła między nimi zapanować. Gerard nie ma mu tego za złe; są nastolatkami i nigdy nie oczekiwał, że każde ich spotkanie bedzie składało się wyłącznie z ckliwych przemyśleń i rozmów o uczuciach.
- Dzięki - odpowiada niemrawo. Jest pewien, że widać w jego oczach całą wdzięczność i szacunek, jakie wykiełkowały w nim pod wpływem słów Franka. - Hej, Iero?
- Hm?
- Ja naprawdę nie ogarniam chemii.
Chłopak chichocze na dźwięk tych słów, w tej samej chwili wyciągając z wyświechtanego plecaka równie zniszczone podręcznik do owego feralnego przedmiotu, zeszyt i długopis.
- Nic nie szkodzi, coś razem wymyślimy. Z twoim intelektem i moim... - zamysla się na chwilę - ...przystojnym wyglądem możemy wszystko.
- Sugerujesz, że ja nie jestem przystojny?
- Oczywiście, że nie. Ty jesteś śliczniutki.
Iero marszczy nos w uśmiechu i ściska policzek Gerarda, tak jak to robią te stare ciotki śmierdzące kurzem i starociami, które zawsze pojawiają się na wszelkich uroczystościach rodzinnych i zachwycają tym, jak bardzo ich siostrzeniec czy bratanek wyrósł. I o ile Way zazwyczaj ma w głębokim poważaniu wszelkie komplementy, o tyle tego nie ma zamiaru zlekceważyć.
Ø
Oczywiście doprawdy mozolnie idzie im nauka chemii. Tym bardziej, że po pierwszym przykładzie Frank oznajmia, że mu się znudziło, a potem niczym ciekawski dzieciak zsuwa się z łóżka i na czworaka podchodzi do odtwarzacza płyt, stojącego po drugiej stronie pokoju. Gerard usilnie próbuje nie zwracać uwagi na sposób, w jaki dżinsy opinają się na jego pośladkach. Ale, cholera - Iero ma zgrabny tyłek.
- Shit, Gerard, czego ty tu nie masz! Iron Maiden, Black Flag, Misfitsi, Black Sabbath, Him, Green Day, Led Zeppelin, Nirvana... a to co? Madonna i jakiś zamierzchły britpop? Rany! - Czarnowłosy podnosi się i nieśpiesznie kroczy w stronę towarzysza, który ze lśniącym spojrzeniem przegląda jego całkiem pokaźną kolekcję albumów. W końcu przysiada obok niego i obserwuje jego poczynania, uśmiechając się krzywo. - Stary!
- Nawet nie wiesz, ile osób musiało zginąć, żebym dostał niektóre z nich w swoje ręce.
- Jaasne, przecież jesteś taaki waleczny.
- Chcesz się przekonać?
- No dawaj. - Frank pochyla się w jego stronę z wyzywającym uśmiechem na ustach i zmrużonymi oczami. Gerard kręci głową z dezaprobatą i, uciekając od spojrzenia chłopaka, chwyta pierwszą lepszą płytę. Kątem oka dostrzega, jak Iero wystawia w jego stronę język. Co prawda widywał już to zachowanie w jego wykonaniu, ale teraz wydaje mu się to wyjątkowo urocze.
- Słuchasz Bowie'ego?
- Tego staruszka? Nie za bardzo.
Way krzywi się w złośliwym uśmiechu.
- No to zaczniesz.
I tak obaj na dobre porzucają zamiary wojowania z przedmiotami ścisłymi na rzecz odsłuchania piątego albumu studyjnego staruszka Bowie'ego. Frank na początku wierci się i jęczy, że to nie jego klimaty, turla się po zakurzonych perskich dywanach i okłada towarzysza pięściami, próbując w ten sposób namówić go do wyłączenia tego, co wydaje się tak ranić jego uszy. Potem jednak Gerard z gilgoczącym uczuciem kiełkowania w sercu odnotowuje, że z każdym kolejnym utworem zainteresowanie Iero wzrasta, a jego oczy coraz bardziej błyszczą, tak, że podczas Lady Stardust Frank już kulawo wyśpiewuje refren razem z wykonawcą.
Gdy piosenka dobiega końca, Way sam naciska przycisk stopu.
- Hej! - protestuje natychmiast Iero.
- Hm? No co ty, nie będziemy słuchać takiego starzywa!
- Nie kpij ze mnie, Gerardzie!
- Nie śmiałbym. Daj spokój, nie będę cię zmuszał do słuchania tego starca, powinienem był w ogóle wyrzucić tę płytę już dawno temu!
- Nieśmieszne - kwituje Iero, zakładając ręce na piersi, z naburmuszeniem obserwując jak czarnowłosy wyjmuje płytę z odtwarzacza. Marszczy nos. - Ssiesz pałę.
Gerard reaguje na te słowa radosnym śmiechem.
- Właściwie jeszcze mi się nie zdarzyło. Jeszcze!
Czuje wspaniałą, wszechogarniającą lekkość, ma wrażenie, że wcale nie siedzi na dywanie, a unosi się parę centymetrów nad nim we wręcz dziecięcej euforii. Patrzy na towarzysza, próbując przejrzeć kurtynę swoich ciemnych włosów, które nie wiedzieć kiedy opadły mu na twarz. W końcu w beztroskim geście odgarnia je do góry i mruży kąciki oczu w jeszcze szerszym uśmiechu. Oczywistością jest, że Frank nie zdoła dłużej pozostać "obrażonym" - jego natura jest na to zbyt empatyczna. Jego twarz również rozświetla promienisty uśmiech i Gerard nie wie, jak to w ogóle możliwe, ale przekracza kolejną górną granicę szczęśliwości.
Boże, wszystko się ułoży.
Ø
[Frank]
Popołudnie dobiegło końca szybciej, niż Frank się tego spodziewał. Patrzy na zegarek po czasie, który wydawałby się parunastoma minutami i wskazuje on prawie siedemnastą. Oznacza to, że siedzi tu z Gerardem od sześciu godzin, popijając kawę i colę oraz jedząc jakieś nieprawdopodobnie słone krakersy. Początkowo nie może uwierzyć, lokuje zdziwione spojrzenie w towarzyszu i pyta, czy aby na pewno jest już tak późno. Ten wydaje się być równie zdezorientowany tym faktem, co sam Iero.
W tym pokoju czas doprawdy ciężko i stanowczo stoi w miejscu. Jedyne, co mogłoby wskazywać na zmianę pory dnia to słońce wpadające przez szpary w żaluzjach - wcześniej układające się jasnymi smugami na podłodze, teraz znaczące pomarańczowymi pasami twarz Gerarda. Frank podświadomie zwraca uwagę na to, jak światło zagina się ostro na jego wydatnych kościach policzkowych, nadając mu wygląd kosmity. "Niczym Ziggy Stardust" - myśli i wie, że obcy z albumu Bowie'ego już zawsze będzie przedstawiał mu się jako czarnowłosy przystojniak ze skórą naznaczoną ognistymi pasami.
- Cholera, muszę uciekać, Gerd. I to szybko, bo ojciec niedługo wróci do domu. Chyba, że dziś skończył wcześniej, wtedy już po mnie.
- Jasne, rozumiem. - W głosie czarnowłosego słychać niechęć. Jakby z ociąganiem wstaje i wyciąga rękę w stronę Iero; chłopak ujmuje ją i pozwala podnieść się z podłogi. - Miałem nadzieję, że poznam cię z mamą - dodaje Gerard, krzywiąc się z niezadowoleniem.
- Przepraszam, ale obiecuję ci, że będziesz miał jeszcze mnóstwo okazji, by to zrobić.
- Mam szczerą nadzieję.
Na chwilę zapada cisza; Frank wykorzystuje ten moment, by raz jeszcze rozejrzeć się po tym dziele sztuki, jakim jest pokój Waya. Kto wie, kiedy znowu tu wróci?
- Gerard? - odzywa się w końcu. - Ale pożyczysz mi tę płytę, no nie?
- Jasne. Strasznie mi miło, że ci się spodobało.
- To mnie jest strasznie miło, Gee, że zdecydowałeś się uchylić przede mną kolejny rąbek tajemnicy twojej osobowości.
- Strasznie miło, że to cię jeszcze nie zniechęciło.
- Twoja osobowość? No co ty, ona dopiero jest straasznie miła.
- To strasznie miło.
- Strasznie miło, że tak sądzisz.
Przez chwilę mierzą się rozbawionymi spojrzeniami, a potem obaj parskają śmiechem. W takim sielankowym nastroju Frank daje się wyprowadzić na korytarz, a potem do przedpokoju. Zauważa przez lukę w uchylonych drzwiach do pokoju Mikey'ego, że chłopiec siedzi przy biurku i głowi się nad jakąś pracą domową. Nie rozmawiali zbyt długo, ale zdążył go polubić - zastanawia się tylko, czemu młodszy Way ani razu do nich nie zajrzał. Może jest wyjątkowo nieśmiały, może nie chciał im przeszkadzać. Nie ma zamiaru tego drążyć.
- Mam nadzieję, że się zbytnio nie wynudziłeś - mruczy Gerard, gdy Frank wciąga trampki na nogi.
- Żartujesz? To było jedno z najwspanialszych popołudni mojego życia. Powinno być tylko dłuższe o jakieś dziesięć razy. Na pewno chciałbym to powtórzyć i niby wypadałoby tym razem urządzić to u mnie, ale... no sam wiesz.
- Pewnie. Coś wykombinujemy. A raczej wykombinuję, bo skoro "korepetycje" były twoim pomysłem, to teraz czas na mój ruch, no nie?
- Ruch? Stary, przyjaźń to nie gra w szachy! - Śmiech Iero odbija się lekkim pogłosem od ścian. - To przychodzi naturalnie, Gee. Jeżeli poczujesz się gotowy na ponowne starcie z moją osobą, po prostu daj znać. Jeśli ja zdecyduję się pierwszy, to ja dam znać. Po prostu.
Frankowi nieporadność Gerarda w relacjach międzyludzkich wcale nie wydaje się obciachowa, nieetyczna czy niewłaściwa. Wręcz przeciwnie, to kolejna z tych niesamowicie unikalnych cech czarnowłosego, która jedynie nadaje mu charakteru i uroku. Iero czuje się dobrze z tym, że ma możliwość go poprowadzić, delikatnie wskazać mu drogę i udzielić rad - ma też nadzieję, że do tej pory nie wychodzi mu to tak źle.
Po dzisiejszym dniu jest pewien w stu procentach, że ma zamiar kontynuować tę znajomość. Stopniowo bo stopniowo, ale na pewno będzie dążył do zacieśnienia więzi między nimi. Ba, Frank ma niejasne, niczym nieuzasadnione wrażenie, że to będzie jedna z tych relacji, które utrzymują się jeszcze długimi latami. I chociaż wie, że chwilami może nie być łatwo, chce spróbować.
- To co - pyta - BSFF?
Gerard unosi brwi, a w jego oczach migoczą iskierki niezrozumienia.
- Best secret friends forever - wyjaśnia Iero, opierając się bokiem o ścianę. Way jeszcze przez chwilę przenikliwie się w niego wpatruje, a potem prycha rozbawiony. To miała być zdystansowana reakcja, ale Frank dokładnie dostrzega eksplozję entuzjazmu w jego oliwkowych oczach.
- Jasne.
A potem bez zbędnych namysłów Iero pokonuje dzielącą ich odległość i mocno obejmuje czarnowłosego. Niemal natychmiast czuje, jak Gerard odwzajemnia uścisk, co tylko poszerza uśmiech na jego ustach. Tym razem nie jest to tak wyniosła chwila jak ta z łazienki czy parku, ale na chwilę znów narasta wokół nich otoczka prywatności i tego niezrozumiałego poczucia właściwości. Piersią Franka wstrząsa śmiech, który roznosi się drganiami również po ciele Waya.
- Jesteś super pedałem. - Iero wyszeptuje mu te słowa do ucha na tyle cicho, by nie usłyszał ich Mikey; bo przecież nie chce popełnić jakiejś karygodnej gafy. Odsuwa się na tyle, by móc spojrzeć czarnowłosemu w oczy, ten tylko uśmiecha się kwaśno.
- Taa, ty też.
Frank pokazuje mu język i zupełnie go puszcza, a potem wciąga kurtkę na ramiona i zarzuca na nie plecak. Tak, celowo nie zaprzeczył. Ostatnio niczego nie jest pewien, a Gerard to ostatnia osoba, którą chciałby okłamać.
- Do następnego razu - mamrocze Gerard, lustrując go tym nieprzeniknionym spojrzeniem.
- Do poniedziałku, Gee.
Z ciężkim sercem opuszcza przytulne mieszkanko i pewną wspaniałą osobę, która je zamieszkuje. Wychodzi na dwór i choć powietrze Jersey jest zimne, Frankowi Iero jest dzisiaj wyjątkowo gorąco.
_______________________
12 DNI OD OSTATNIEGO ROZDZIAŁU, TO ABSOLUTNY REKORD. prawdopodobnie ucierpiała na tym długość tego tworu, może i jakość - przepraszam. :/
no taki wesolutki rozdzialik. już nie myślę, oczy mi wypływają, jako że 2/3 tego rozdziału napisałem w ciągu ostatnich 3 godzin nieprzerwanym ciągiem. nie wiem, jak się prezentuje całość, a nie mam już siły sprawdzać - chcę natomiast dodać to dziś, bo jutro mogę nie mieć czasu.
wytykajcie śmiało błędy.
hej dzieciaki, a z kim z Was widzę się na Gerardzie? najcudowniejszą rzeczą na świecie byłoby, gdyby chociaż jedna osoba podeszła do mnie i powiedziała, że czyta moje wypociny, popłakałbym się .-.
Ja jadę, ja jadę!
OdpowiedzUsuńBoże, cudowny rozdział. Aż mi się wesoło zrobiło, jak to czytałam, przysięgam! A twój blog jest niesamowity. Już czekam na kolejny rozdział!
Ja też będę :D
OdpowiedzUsuńA rozdział taki uroczy, taki kochany i w ogóle.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i gratulacje z powodu rekordu ;)
Jeszcze leżę w łóżku, jeszcze trochę śpię, a tu nOWY ROZDZIAŁ MOJEGO FAV FRERARDA!!!!!! Natychmiast się obudziłam. Jest wspaniały. O ile w prawie każdym opowiadaniu potrafię powiedzieć kogo wolę bardziej - Franka czy Gerarda - to tutaj kompletnie nie potrafię wybrać, bo z obydwu zrobiłaś takie perf osoby, że no po prostu nie. Czytając wszystko, rzucałam się na łóżku z emocji, srsly.
OdpowiedzUsuńTo do zobaczenia na Gerardzie, jak Cię wypatrzę pośród tłumu to na pewno podejdę i dostaniesz uścisk za to opowiadanie ;-;
Ja podejdę, padnę ci do stóp i zacznę dziękować za to że tworzysz coś tak wspaniałego! A rodział bardzo poprawił mi humor, jest niesamowity, mogłabym powiedzieć że wprost magiczny. Czekam na kolejną notkę i do zobaczenia 30.01 :)
OdpowiedzUsuńOczywiście że jade :D suuper rozdział. Bardzo chciałabym się z tobą zobaczyć, pogadać... Spytać o autograf? Haha. Ok wracam do oglądania twd -.-
OdpowiedzUsuńJa teeeż jadę! Jak tylko cię rozpoznam, wycałuję cię po stopach za to dzieło, które tworzysz! A w szczególności za ten rozdział. Był NIESAMOWITY!!!
OdpowiedzUsuńSpodziewaj się, że jeśli uda nam się jakoś spotkać, będę chciała twój autograf! Koniecznie! Nie odpuszczę okazji do zdobycia autografu mojego pisarskiego autorytetu! <3
Idę czytać jeszcze raz, to jest zbyt piękne <3
UsuńTYLKO 12 DNI DO OSTATNIEGO ROZDZIAŁU??? :(((((((((
OdpowiedzUsuńJADĘ NA GERARDA! Jadę, jadę, jadę! Więc jeśli cię spotkam to cię normalnie uduszę, nawet nie wiem jak wyglądasz, ale co z tego! Serio no, myślałam, że to będzie dłuższe xd A tak fajnie akcja się rozkręca xD
No ale nic. xD I tak mi się bardzo podoba, no bo to jest po prostu takie zajebiste, że ciężko aż to skomentować! Rozdział był genialny, ale myślałam, że będzie grubo u Gerarda w domu a tu się nawet nie pocałowali xD
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
xoxo
halo halo, czyta się ze zrozumieniem - 12 dni OD ostatniego rozdziału. xD miałam na myśli to, że stosunkowo szybko dodaję nową notkę jak na mnie. akcja jeszcze zdąży się rozkręcić, spoko loko, przewiduję przynajmniej 5 rozdziałów jeszcze.
Usuńwierzcie mi, wstawię tu swoje zdjęcie, opiszę jak będę na Gerdzie ubrana i każę wam podchodzić, bo to JA chcę wysciskac WAS za to, że czytacie. ;w;
Oj przepraszam, że źle przeczytałam, no ale dziwne nie jest jak się czyta o 23 xD
UsuńUff to dobrze, że będzie jeszcze trochę rozdziałów XD
No i myślę, że fajnie będzie cię spotkać na Gerardzie i może trochę pogadać :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOjeju, brak mi słów <3
OdpowiedzUsuńSiedziałam i czytałam z szerokim uśmiechem na twarzy :)
Uwielbiam to co tworzysz, naprawdę.
Jednak niestety, na Gerardzie nie będę ;-; (uściskaj ją ktoś ode mnie, proszę)
Genialny rozdział ^^ (z resztą tak jak wszystkie inne). Ja też jadę na Gerarda... Nie mogę się doczekać XD
OdpowiedzUsuń*_________________________________________________________________*
OdpowiedzUsuńŚwietny po prostu !!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, genialny. Po prostu Cię kocham *.*
OdpowiedzUsuńA możee byt by na moje urodzinki dodałabyś nowy rozdział? c; Jejku ja naprawdę uwielbiam tego frerarda <3
Świetny :D juz nie mogę sie doczekac następnego rozdzialu <3 gratuluję talentu i oczywiście będę na Gerardzie, więc przygotuj się na wielki HUUUG
OdpowiedzUsuń