Jeżeli potrzebujesz wsparcia psychicznego, czujesz się źle w jakikolwiek sposób, masz myśli samobójcze, przestajesz widzieć sens w swoim życiu, masz problem z własną tożsamością - nie wahaj się i napisz do mnie na zellie@interia.pl lub w prywatnej wiadomości na twitterze @zachthemoth. Obiecuję, że odpiszę i postaram się pomóc.

niedziela, 7 grudnia 2014

chapter XII

[Chester]

Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że Chester Gervais nie jest idiotą.

No tak - ma dysleksję, ciężko mu przyswajać informacje i ogólnie zachowuje się całkiem głupawo, ale jest domyślnym i spostrzegawczym chłopakiem. Zresztą nawet osoba z inteligencją poniżej krajowej normy zauważyłaby, że coś się kroi między Iero a Wayem.

Na początku wydaje mu się, że może jest przewrażliwiony, że przez swój strach przed utratą najlepszego kumpla i niechęć do „tego pedała” widzi rzeczy, które nie mają tak naprawdę miejsca. Postanawia przystopować w swoich namiętnych, ale skrzętnie ukrywanych obserwacjach poczynań tej parki. Frank nie odzywał się do Gerarda przez dwa lata, czemu nagle miałoby się to zmienić?

Niestety; gdy próbuje nie zwracać uwagi na całą sytuację, wszystkie drobne gesty, jakie Iero i Way wykonują w swoją stronę są jeszcze bardziej widoczne - niczym te cienie, które czasami widzisz w kącie pola widzenia, a kiedy się odwracasz, nie dostrzegasz niczego podejrzanego. I to serio, serio go denerwuje.

Na przykład teraz. Siedzą na korytarzu, Frank tuż obok niego, Gerard przy przeciwległej ścianie. Iero wystukuje coś na klawiaturze telefonu i uśmiecha się krzywo pod nosem, za chwilę Way zerka z zaskoczeniem na aparat wibrujący mu w dłoni, odczytuje to, co napisał mu chłopak i też się uśmiecha. Odpisuje, Iero to czyta i kolejny raz szczerzy zęby.

Chester jest poirytowany - nie samą relacją tej dwójki, ale faktem, że nic więcej mu o niej nie wiadomo. Zresztą, co może mieć taki pedał, czego on sam nie ma? Czemu Frank woli jego? A najgorsze we wszystkim są te uśmiechy, uch, te ich cholernie rozbawione uśmiechy. Gervais przyłapuje się na tym, że za którymś razem ma szczerą ochotę obicia im obu tych rozświetlonych twarzy.

Taa, jest zazdrosny. I to bardzo.

Ø

Parę dni później widzi ich śmiejących się na rogu korytarza. Klepie Franka w plecy przechodząc obok, ale ani na chwilę nie spuszcza wzroku z Gerarda. Na widok Chestera twarz Waya przybiera kamienny wyraz obojętności, iskierki z jego oczu znikają. Dwa spojrzenia krzyżują się ze sobą i w końcu Gervais musi ustąpić, bo nie może stać tu przez całą wieczność.

Jest zmuszony rywalizować o najlepszego kumpla. Kto by pomyślał, że do tego dojdzie?


Ø

W piątek zarówno Franka jak i Gerarda nie ma na WF-ie i Chester jest święcie przekonany, że zwiali razem. Bo Way rzadko kiedy zrywa się z jakichkolwiek lekcji, a Iero prawie zawsze robił to ze swoją paczką. Cóż, wygląda na to, że teraz ma nową paczkę.

Gervaisa to boli i denerwuje, bo za każdym razem, gdy próbuje poruszyć ten temat z przyjacielem, ten zbywa go półsłówkami i niedokładnymi wyjaśnieniami. Zauważył jednak, że Frank mówi mu coraz więcej; na początku twierdził, że chodzi wyłącznie o pomoc w chemii, potem, że od czasu do czasu zamienia słowo z Gerardem, a jeszcze dziś rano bąknął, że nawet go lubi.

Chyba go to martwi. Dawno nie przejmował się czymś tak, jak tą sytuacją; nawet nie wtedy, gdy był tak tragicznie zagrożony pod koniec drugiej klasy. To była sprawa do rozwiązania – poprawił parę przedmiotów, wybłagał dwójkę od matematyczki, a potem uchlał się z kolegami w ramach świętowania. Teraz jednak jest w kropce, bo sam nie wie, czy woli szczęścia Franka czy swojego własnego.

Ø

– Cholera, jak on mnie irytuje – mamrocze, by zaraz potem wyrwać z rąk Ethana butelkę piwa i pociągnąć z niej parę solidnych łyków. Chłopak mruczy niezadowolony, ale woli nie wkurzać wkurzonego Chestera jeszcze bardziej. – No bo, co on sobie wyobraża? Jebany pedał, i tak nie zamoczy. A Frank mu na to pozwala, jakby traktował tego gościa jak równego sobie!

– Stary, może trochę zluzuj? Skoro Iero go lubi to może ten cały Way rzeczywiście nie jest taki zły.

– Ja nie mówię, że jest zły! To znaczy… – Gervais zamyśla się na chwilę. Właściwie właśnie to sugeruje, ale czy naprawdę tak myśli? – No wiesz, wszystko spoko, ale czemu akurat on? Na Franka lecą wszystkie laski, ma kupę znajomych, a tu nagle jeb, pojawia się jakaś czarna mamba i-

Przerywa mu głupawy śmiech kolegów. Po krótkiej chwili sam też im wtóruje, i przez moment śmieją się tak, że murek za halą, na którym aktualnie siedzą i popijają alkohol Ethana, zdaje się drżeć.

– Ale nie, cicho! Co ja mówiłem?

– O czarnej mambie – podsuwa Gabe.

– No właśnie! Pojawia się taka czarna mamba jak ten cały Gerard i mój, powtarzam MÓJ najlepszy kumpel zaczyna za nim latać jak ten wierny kundel, z wywieszonym ozorem i merdającym ogonem.

Przerwa, śmiech, ochocze pokrzykiwanie, motywacja, kontynuacja.

– Ogarniacie to w ogóle? Praktycznie nie mieli kontaktu przez ostatnie dwa lata, nie?, a tu nagle taka sytuacja.

– Ale, stary… no tak czasami bywa, wiesz, nie zwracasz na kogoś uwagi przez długi czas, a któregoś dnia widzisz ją i myślisz: „Co za fajna laska, muszę zagadać!”

Chester przez chwilę nie rozumie aluzji kolegi. Pociąga duży łyk bursztynowego płynu z butelki, nie odrywając wzroku od kwadratowej twarzy Ethana. Ich spojrzenia krzyżują się i w jednej chwili do Gervaisa dociera, co chłopak chciał delikatnie zasugerować. Otwiera szerzej oczy i mało nie zakrztusza się piwem.

– Co ty pierdolisz, stary, Frank nie zarywa do Waya! Cholera, Iero nie jest żadnym pedałem.

Przyłapuje się na tym, że jego głos jest dziwnie słaby i niepewny.

Tym razem nikt nie popiera tych słów.

Ø

Niestety, parę dni później orientuje się, że Ethan mógł mieć dużo racji. Wcześniej Chester nie potrafił zmusić się do spojrzenia na relację Franka i Gerarda tak, jakoby miała romantyczny wydźwięk, ale teraz robi to nawet mimowolnie. I, szlag, naprawdę to widzi i gdyby widok mógł go spoliczkować, ten by to zrobił – a nawet więcej, wymierzyłby mu solidnego prawego sierpowego.

Oczy Franka błyszczą, gdy w czwartek rano Gerard wchodzi do szatni. Zrywa się z ławki jak rozradowany szczeniaczek – brakuje mu tylko merdającego ogonka i wywieszonego jęzora – i, nie zwracając uwagi na fakt, że założył dopiero jeden but, śpiesznie podchodzi do Waya. Kurwa, Chester dostrzega, jak im obu drgają ramiona, tak, jakby mieli zamiar się przytulić, ale potem zorientowali się, że jednak jest tu za dużo świadków i w ostateczności wymieniają tylko krótkie pozdrowienia.

I oczy Gerarda też błyszczą na każdej matematyce, kiedy to może siedzieć obok Franka. Chester co chwilę, niby mimochodem, obraca się i rzuca im bardzo krótkie i bardzo czujne spojrzenia. Raz obserwują się ukradkiem, święcie przekonani, że druga strona jest zajęta i tego nie dostrzeże; potem pochylają się wspólnie nad jakimś zadaniem; innym razem zawzięcie dyskutują o czymś przyciszonymi głosami, aż Iero zaczyna zabawnie parodiować przesadną gestykulację Waya.

Frank przestał rozmawiać z nim dobrowolnie, poza tym tak samo jak z resztą osób, z którymi kiedyś spędzał całe dnie. Tylko z inicjatywy Chestera albo jednego z chłopaków wdawał się w rozmowę, w której i tak starał się jak najskrzętniej unikać tematu Gerarda i swojej relacji z nim. Zapalić za halę też chodził sam, ewentualnie z Wayem, ale chyba ciężko było go tam wyciągnąć – Gervais był kiedyś świadkiem sytuacji, w której skrzywiony czarnowłosy oświadczył, że „nie będzie przyczyniał się do demoralizacji Iero”. Kto by pomyślał.

Ø

Któregoś dnia dzieje się coś, co ostatecznie przypieczętowuje wszelkie obawy Chestera. To znaczy, na początku nic tego nie zapowiada. To ma być kolejna nudna lekcja chemii z tą nauczycielką przypominającą surykatkę, spędzona na rzucaniu złośliwymi tekstami w jej stronę i zastanawianiu się, skąd pochodzą białe plamy na jej rozciągniętym swetrze. Będzie próbowała ich uciszyć, aż w końcu straci cierpliwość i pośle ich do dyrektora; wezmą ze sobą plecaki, czego ona nawet nie zauważy, i tak naprawdę pójdą na mleczarnię albo do Chestera.

Nic takiego jednak się nie stanie. Chłopak nie może uwierzyć w to, co widzi.

Po wejściu do klasy Frank rzuca plecak na ławkę Gerarda.

Nawet stąd słyszy ostry jak brzytwa głos czarnowłosego oznajmujący niepewnie, że przecież siedzą razem wyłącznie na matematyce, ponieważ są do tego zmuszeni. Na te słowa Iero uśmiecha się – cholera, na jego ustach jeszcze nigdy nie zagościł tak promienny uśmiech – i mierzwi włosy Waya. Niby zwyczajny, niezobowiązujący ruch, ale Gervais dostrzega w nim wszystko, dostrzega w nim cały charakter relacji swojego (byłego) najlepszego kumpla z tym chłopakiem. Widzi to w ruchach Franka i reakcji Gerarda na jego dotyk, i w tym, że stoją za blisko jak na zwykłych znajomych, ale też trochę za daleko jak na parę. Jednocześnie już wszystko rozumie i nie rozumie niczego i wie, że będzie musiał poważnie porozmawiać z jednym z nich.

I tym razem nie będzie to Iero.

Ø

Zebranie się na tę rozmowę zajęło Chesterowi miesiąc.

Pierwszy śnieg zdążył spaść i zamienić się w szare błoto, a potem zdążył spaść też drugi śnieg i okryć miękkimi warstwami ostre krzywizny Newark. Z Frankiem zazwyczaj spędzali święta razem, pijąc, paląc i dając sobie kiepskie, niskobudżetowe prezenty. Trochę bolała go myśl, że w tym roku Iero prawdopodobnie spędzi te dni z Wayem.

Frank zdążył prawie całkowicie się „przestawić”. Siedział z Gerardem na większości przedmiotów, na przerwach też zaczął siadywać obok niego, po lekcjach szli gdzieś razem (raz Chester wpadł na idiotyczny pomysł, żeby ich śledzić. Głupi ma zawsze szczęście, więc go nie zauważyli – poszedł za nimi aż do sklepu muzycznego, przy którego witrynie się zatrzymali. Potem razem weszli do środka i zobaczył jeszcze przez szybę, jak razem oglądają winyle, dyskutując o czymś z entuzjazmem) i razem przychodzili do szkoły. Frank żył Gerardem, Frank oddychał nim jak powietrzem.

No i, oczywiście, rozeszły się plotki.

Nietrudno o plotkowanie w gimnazjalnej społeczności upchniętej w trzech budynkach szkoły. Pogłoski krążyły różne – począwszy od tych najniewinniejszych, o tym, że Iero opuścił swoją paczkę na rzecz „tego pedała Waya”, kończąc na tych mówiących o tym, że ktoś nakrył Gerarda obciągającego Frankowi w męskim kiblu. Na swoje nieszczęście, Chester usłyszał tę najpikantniejszą wersję, bogatą we wszystkie szczegóły i resztkami zdolności trzeźwego myślenia powstrzymywał się przed uwierzeniem w nią.

Tak więc – zebranie się na tę rozmowę zajęło mu miesiąc.

Tego grudniowego popołudnia dokładnie obserwuje Gerarda Waya, wyczekując chwili, gdy chłopak zostanie sam i będzie można z nim porozmawiać w cztery oczy. Taka okazja trafia się, gdy Iero wychodzi zapalić i zostawia czarnowłosego samotnie stojącego pod ścianą korytarza.

Chester już nie zwleka; im dłużej będzie się wahał, tym ciężej przyjdzie mu rozpoczęcie całej tej błazenady.

– Cześć, Gerard.

Odpowiada mu jedynie chłodne, lekko niespokojne spojrzenie. Pocą mu się ręce.

– Słuchaj, bez owijania w bawełnę. Jest ta sprawa, o której musimy porozmawiać. Jak facet z facetem, dobra?

Way nadal milczy. Cholera, czy on musi tak to utrudniać?

– Możemy iść gdzieś, nie wiem, na bok?

– Żebyś mi wpierdolił? Dzięki, ale nie.

– Stary, nie chcę ci wpierdalać. Serio, chcę porozmawiać. Chodzi o Franka.

Na dźwięk tego imienia Gerard wykonuje gest niczym zaniepokojony zając – drga, a potem podnosi czujne spojrzenie na rozmówcę.

– Skoro tak, to może zapytaj jego.

– Jezu, chcę rozmawiać z tobą, dobra? Proszę, Gerard. No weź.

Wie, że przekonał go tą prośbą. Czuje się trochę zażenowany, ale przynajmniej dopiął swego. Uda im się porozmawiać i wszystko wreszcie zostanie mu wyjaśnione. Smukła, ciemna sylwetka odpycha się od ściany i nieco kobiecym krokiem rusza do przodu. Może nie kobiecym – Way ma chód rockmana, frontmana garażowej kapeli, ale tego Gervais oczywiście nie jest w stanie zauważyć.

Wchodzą w ślepy, mniej uczęszczany korytarz.

– No, streszczaj się.

Więc Chester się streszcza.

– Słuchaj, widzę, co się dzieje między tobą a Frankiem. Zresztą, kto by nie zauważył, nie? Frank przestał spędzać czas ze mną i z nami, teraz krąży tylko wokół ciebie, jak taka... no jak to się mówi… o, satelita! Nie chodzi mi o to, że go wykorzystujesz, czy coś. Bo ty też go lubisz i to też widać. Ale kurde, chcę po prostu wiedzieć na czym stoję, i na czym polega twoja więź z moim chyba-byłym kumplem. Bo on nie chce ze mną rozmawiać, a plotek jest coraz więcej i Jezu, serio już nie wiadomo, komu wierzyć, a komu nie. – Gubi się w tym, co mówi i w tym, co tak naprawdę chce przekazać, ale ma nadzieje, że rozmówca zrozumie, co ma na myśli. – Więc po prostu weź mi powiedz co jest między wami. Nie oczekuję żadnych zwierzeń, niech tylko ktoś mi, kurde, przedstawi wreszcie klarwonie tę sytuację.

– Klarownie.

– Co?

– Klarownie, nie klarwonie.

Przez chwilę mierzą się nieustępliwymi spojrzeniami, aż w końcu Chester lekko się uśmiecha. Nie odzywa się już, czeka na upragnione wyjaśnienia. Gerard trochę się ociąga, strzyka palcami i odgarnia włosy z czoła. Po minucie, która wydaje się być godziną, zaczyna mówić.

– Jesteśmy przyjaciółmi. Całkiem bliskimi. Jakoś tak wyszło. Przykro mi, że przez to straciłeś „najlepszego kumpla”. I tak, kłamię. Wcale nie jest mi przykro. Frank jest świetną osobą. Zasługuje na wszystko, co dobre. Zasługuje na  w a r t o ś c i. Jeśli czuje się lepiej przy mnie, nie zatrzymuj go.

W tym momencie Chester Gervais po prostu  w i e, co jest grane. Wszystkie jego domysły układają się w zgrabną całość, czuje się jak rażony piorunem. Potrzebował tylko tego ostatecznego potwierdzenia. Nim zdąży ugryźć się w język, pyta:

– Kochasz go, no nie?

Gerard płonie rumieńcem i znowu wpatrują się w siebie nawzajem bardzo, bardzo długo. Gdyby Chester był artystą, gdyby miał jeden z tych przejrzystych, otwartych umysłów, dostrzegłby galaktyki wahań eksplodujące w tęczówkach rozmówcy.

Czarnowłosy niemal niezauważalnie kiwa głową.

I Gervais kiwa mu w odpowiedzi, trochę ze smutkiem, chociaż przecież się tego spodziewał.

– On też cię kocha. Nie, serio. On cię, kurwa, kocha, Gerard. Widzą to wszyscy oprócz ciebie, a może tylko ja to widzę. Nieważne. Go for it, queer. Wspomnisz moje słowa, gdy będziecie bździć się u niego na łóżku.

Milczenie. Uważne, stalowe spojrzenie. Uśmiech ukazujący małe zęby. Coś, co brzmi jak „dzięki”. Uścisk dłoni.

Tego wieczoru Chester pije tanią wódkę, świętując poczucie bycia dobrym człowiekiem.



______________________
Hiya. Egzystuję.
Rozdział jest specyficzny. Krótki, ale chyba przekazałem w nim to, co chciałem. Miałem zamiar wnieść do opowiadania powiew świeżości – stąd perspektywa Czesterka. Nie wiem, podoba Wam się ten zabieg? :/
Nie obiecuję, że następny rozdział pojawi się szybciej niż ten. Ale mogę Wam obiecać, że kiedykolwiek by się nie pojawił, nie będziecie zawiedzeni, hehe.


15 komentarzy:

  1. jejujeju miałam napisać komentarz już bardzo dawno temu, i nawet już go miałam, pod poprzednim rozdziałem, kiedy mój komputer sie zbuntował i wywalił mi przeglądarkę. <3
    przeuwielbiam to opowiadanie, zrobiłaś świetny zabieg czasem teraźniejszym i sprawiłaś sobie unikatowość, a ja lubię wszystko co wyjątkowe
    twój styl sprawia, że niby zwykły szkolny frerard naprawdę wciąga i nie trzeba nawet wyobrażać sobie tego, co się czyta, bo samo pojawia się przed oczami
    no i rozdział oczywiście nadal świetny, krótki, ale rozszerzył nam troche spojrzenie na to, jak ich relacja się zmieniła - oni sami pewnie nawet nie zdali sobie sprawy, kiedy ich znajomość stała się tak naturalna, że nawet nie zwracają uwagi, że inni mogliby jej wcale za taką nie uważać.
    nie wiem, czy koniecznie tego się spodziewałam po Chesterze, teraz czuje, że dowalisz nam jakimś hertbrejkiem... chociaż w sumie mam taką nadzieję, bo jeśli nadal będzie tak super i puchato to pewnie będzie znaczyło, że opowiadanie zmierza do końca, czego nie chcę jeszcze ;_:
    czekam z bardzo niecierpliwością, ale nie poganiając na kolejny rozdział
    hugam xo
    [another-hopeless-cause]

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah :D Ta nowa perspektywa to naprawdę bardzo interesujący zabieg - coś nowego, jednym słowem. Poza tym... To dało też możliwość przyśpieszenia biegu wydarzeń i oczywiście nakreślenia szerszego pola widzenia; nie skupiasz się jedynie na dwójce głównych bohaterów. Tak więc, podobało mi się.
    Czekam na więcej ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju, to czekanie na rozdział mnie wykończyło. Ale warto było. Podoba mi się ta perspektywa odbiegająca od całości i pokazująca tą historię z innego, ale ważnego punktu widzenia. Szczerze powiedziawszy to od dawna intrygowała mnie reakcja kumpli Franka. A zakończenie mnie zaskoczyło. Spodziewałam się wpierdolu. Czekam na kolejny rozdział :3
    __________________________
    telefon mi się buntuje, więc dodaje jeszcze raz :/

    OdpowiedzUsuń
  5. No nieźle! Fajnie wyszło z tą perspektywą Chestera, naprawdę. Wreszcie się czegoś konkretnego można było dowiedzieć. Gerdziu kocha Frania, a Franio kocha Gerdzia. Będą z tego dzieci!
    Znaczy nie będzie... xD
    Bardzooo mi się podobał rozdział.
    Chester tak dobry człowiek, uratował cały świat Gerarda i się schlał wódką!
    No to pisz, pisz!
    Dużo weny życzę i czekam z niecierpliwością na następny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. tak długo czekałam! ale warto było :D życzę weny i z niecierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Już nie mogę się doczekać następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Super, że wydarzenia zostały pokazane od strony Chestera :D Nie wiem czemu, ale teraz go lubię jeszcze bardziej ;) Ciekawe teraz, jak się to wszystko dalej potoczy... Życzę weny! ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. O tak, tak, fajny "powiew świeżości" :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiedziałam że nowy rozdział pojawi się gdy dostane szlaban na internet!!!! Kocham to jak piszesz!!!! ;****

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo mi się podoba ta zmiana. Dodałaś rozdział w moje urodziny ale dopiero teraz pisze komentarz- dziękuje c;
    Wspominasz o czarnej mambie. Jestem ciekawa czy oglądałaś kill bill? Mam nadzieje, że szybko dodasz nowy rozdział i wiem, że na 100% nie będziemy zawiedzeni.
    -reira

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć!
    Nie będę przesładzać. Twoje opowiadanie znalazłam dziś, przeczytałam pierwszy rozdział i sposób twojego pisania urzekł moje serduszko na tyle, że przeczytałam od razu resztę. Podoba mi się nie tylko charakter postaci głównych, ale również tych pobocznych. Bardzo spodobał mi się ten powiew świeżości, spojrzenie Chestera na całą sytuację. Jako, że sama piszę własne opowiadanie *fakt, że bardzo różniące się od twojego* to mogę spojrzeć na nie innym okiem. Słowa są bardzo ładnie dopracowane i wszystko składa się w niesamowicie dobrą całość. Widać, że wiesz co piszesz, nie gubisz się po drodze.
    Życzę weny i nie mogę doczekać się następnego rozdziału :3
    -Szop

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja się oytam, gdzie kolejny rozdział?! W grudniu trafiłam na to opowiadanie i ze smutkiem stwierdziłam, że nie ma więcej rozdziałów :c I od tamtej chwili cały czas cierpliwie czekam na kolejny,,,

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozumiem, że zapewne masz bardzo dużo obowiązków ale szczerze- martwie się troche bo bardzo długo nie dodałaś rozdziału. Po bardzo długiej przerwie wchodzę na bloga myśląc "wow, tyle czasu tu nie zaglądałam. Na pewno dodała coś nowego" a tu nic. Nie pisze tego, żeby cię zdołować. Po prostu trochę się zawiodłam... Mam
    nadzieję, że wszystko u ciebie ok c:
    -r

    OdpowiedzUsuń
  15. proszęęęęęę dodaj nowy rozdział :(

    OdpowiedzUsuń